poniedziałek, 5 września 2011

3. Pierwszy trening

Dwa tygodnie później - siedziałam w szkolnej ławce na matematyce- mój ukochany przedmiot, zawsze lubiłam matmę i wf.. I mam w klasie nowego kolegę - Krzysiek Miętus, ( kto mógł przewidzieć, że kiedyś będziemy razem skakać?? ) . Nie, nie miałam koleżanek, za to spore grono kolegów - dziewczyny były nudne - lalki, ubranka, ciuszki - ohyda, jakoś nie mój świat, co też nie przysparzało mi przyjaciółek, za to godzinami mogłam słuchać opowiadań Kamila i innych skoczków, siedziałam, z rozdziawioną buzią i marzyłam, żeby kiedyś założyć narty.
Pierwszy miesiąc szkoły miałam za sobą - mama obiecała mi, że jeśli będę miała dobre oceny nie będzie mi zabraniała wizyt pod skocznią, więc starałam się o jak najlepsze oceny, żeby móc wyrwać się chociaż na godzinę, popatrzeć jak chłopacy skaczą.

Nabrałam już odwagi i nie chowałam się za drzewami ale siadałam na trybunach, gapiąc się godzinami w próg skoczni.
"Podoba ci się???" zapytał jakiś facet w kombinezonie skoczka - aż podskoczyłam ze strachu - "spokojnie, nie bój się, nic ci nie zrobię"- uśmiechnął się rozbawiony-"Od jakiegoś czasu zauważyłem, że nas obserwujesz"- (nie dało się nie zauważyć )- inne dziewczynki bawiły się Barbie a ja biegłam popatrzeć na skoczków. "Chciałabym tak" - powiedziałam cicho - "wiem,Kamil mówił że poznał dziewczynkę która chce skakać. Boże dzieciaku, to bardzo ciężka praca, na pewno chcesz". "Tak" - spojrzałam jak zaczarowanaa i tak moje wielkie zielone oczy miały chyba wielkość piłeczek do tenisa.


"Trenerze, trenerze" - Kamil wpadł do klubu grubo przed zajęciami -"mam do Pana prośbę, mam kandydatkę na skoczka, mogłaby chociaż spróbować, bo mi żyć nie da". "Kandydatkę?, czyś ty do reszty zgłupiał Kamil - wiesz, że dziewczyny to tylko kłopoty". "Bardzo Pana proszę, niech chociaż spróbuje, zobaczy, że to ciężkie życie i może sama zrezygnuje". "No dobra, przyprowadź ją" zaśmiał się trener. 

Dzień później
"Mamo, mamo, zobacz", - pokazałam mamie klasówkę z matmy z oceną bardzo dobrą -  "no ślicznie gratuluję", przytuliła mnie mama. "Mogę iść na skocznię???" "Możesz", już chciałam wychodzić kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. "Dzień dobry" -  usłyszałam znajomy głos ",jest  Simona?". Wyszliśmy szybko, żeby mama nie zdążyła się rozmyślec. "Chcesz wziąć udział w naszym treningu??"  Podskoczyłam jak oparzona, "no pewnie "-"w dżinsach????" zaśmiał się Kamil, "niewygodnie ci będzie" . Poleciałam się przebrać - nigdy w życiu nie miałam takiego tempa, po trzech minutach stałam przed nim zwarta i gotowa do ćwiczeń.
"Tempo masz nie złe" - pochwalił mnie Stoch - "zobaczymy jak ci pójdzie".  Niestety, byłam na treningu młodzików, Kamil ćwiczył w innej sali, ale i tak był to najszczęśliwszy i najcięższy dzień w moim życiu. "Boże Stoch skąd ty ją wytrzasnąłeś" - zapytał nagle trener." A co???" Kamil przestał robić przysiady - "ona ma chyba ADHD, albo wpadła do kociołka z RedBullem, ten dzieciak jest nie do zdarcia.   Małe to to takie, a zadziorne, wyobraź sobie, że kopnęła w kostkę starszego i większego od siebie chłopaka z grupy Juniorów, bo jej powiedział, że jest mała,ruda i wredna i że nie nadaje się tutaj, po czym obróciła się na pięcie i pobiegła dalej". Kamil zaśmiał się tylko -" będzie miała charakterek".  "No twarda jest, skręciła kostkę a mimo to ćwiczyła jakby nic się nie stało." rzucił trener.
************
Na treningu była, krótka rozgrzewka, nie sądziłam, że chłopacy są tak wredni i podli, jakiś pajac próbował podstawić mi nogę po tym jak kopnęłam w piszczel jego kolegę, skręciłam stopę i poleciałam na ziemię, bolało jak diabli, ale nikt nie będzie popychał Simony Potockiej, wstałam i ćwiczyłam jakby nic się nie stało, chociaż noga puchła coraz bardziej, nie powstrzymał mnie nawet lekarz.  20 okrążeń dookoła sali, trzy serie po 10 pompek, ćwiczenia rozciągające,brzuszki, pajacyki, znowu biegi i tak przez 45 minut.  Do domu wracałam posiniaczona i obolała ale szczęśliwa. Kamil chciał mnie zanieść, ale mu nie pozwoliłam, Potoccy nie pękają - zawsze mi to powtarzałeś tatku, pamiętasz??

"Rany boskie, co ci się stało" - zapytała mama widząc zabandażowaną kostkę i posiniaczone ręce," NIC" powiedziałam krótko i poszłam do pokoju. Co miałam jej powiedzieć, że Kamil zabrał mnie na trening,???  Nieee, to nie był dobry pomysł - "łaziłam po drzewach i zsunęłam się po gałęzi." - skłamałam. "Boże dziecko, nie możesz mieć jakiś normalnych koleżanek i bawić się lalkami???? "  "Lalki są nudne, wolę samochody". Tak, bardzo lubiłam psuć zabawki i patrzeć co mają w środku, w większości składałam je później do kupy. "Ten Kamil cię tak posiniaczył????" że też matka zawsze musi wyskoczyć z jakimś głupim pytaniem,"NIE!!!!"," to co się stało???", "nic,mówiłam już".  "Kamil mi nic nie zrobił, on jest ok".  Wzięłam prysznic i poszłam spać. Rano postanowiłam poćwiczyć wybicie z progu wieszając pranie - głupi pomysł wiem, ale załapałam bakcyla - cóż Panie Stoch, stworzył Pan potwora.
Rano kiedy Kamil szedł do szkoły zaśmiał się widząc jak wyskakuję z taboretu i próbuję złapać linkę zawieszoną sporo nad moją głową -  pomachałam mu tylko, jak przechodził, i wróciłam do swoich zajęć.

Po szkole na treningu skoczków
"Jak tam ten twój mały rudzielec??" zapytał trener. Kamil parsknął tylko -" jak rano szedłem do budy wyskakiwała ze skrzynki na podwórku, chyba ćwiczyła wybicie z progu, bo tak jakoś podobnie to wyglądało".  "Ja coś czuję, że ona nie da się tak szybko zniechęcić" - zaśmiał się Małysz, który ćwiczył razem z chłopakami - "rozmawiałem z nią kiedyś i widziałem wyraz jej twarzy - zakochała się w tym. Jest ambitna - i jak na dzieciaka - cholernie zdeterminowana."
"No to mamy problem, co z nią zrobimy ????" Zapytał Kamil mając nadzieję, że ruda odpuści sobie treningi.  "Ty ja przytargałeś, to teraz się nią zajmij???" - rzucił krótko trener -" a co ja niańka jestem???".  Lubił tą małą, ale teraz już trener przesadził.   "Ty ją przyprowadziłeś" - trener wzruszył ramionami - "powiedz jej żeby więcej nie przychodziła i tyle.". "Taa, aha, już", Kamil nie miał serca odebrać dziecku marzeń - "aaa, może sama się znudzi" - machnął ręką i wrócił do zajęćJak wracał z treningu ja wracałam ze szkoły więc spotkaliśmy się w połowie drogi. Dobrze, że przyszedł, bo znów musiałabym kopnąć jakiegoś chłopaczka, który mi dokuczał, a tak Kamil zrobił z nim porządek.  Chodził do ostatniej klasy i od nowego roku szedł do liceum sportowegoSzedł dość szybko bo musiał się jeszcze uczyć, więc dreptałam dzielnie za nim starając się nadążyć.  Opowiadał co robili na treningu a ja chłonęłam jak gąbka, każdy jego komentarz dotyczący techniki skokówBył wkurzony, miał iść z kumplami na imprezę, a miał mnie na głowie - małą, drobną, rudą istotkę która wpatrywała się w niego jak w obraz - i jakby tego było mało, musiał ze mną ćwiczyć, bo nie utworzono sekcji dziewcząt, z piętnastu ja zostałam sama i a za nic nie chciałam zrezygnować, więc Kamilowi przypadła w spadku jeszcze jedna siostra.  Ale nie wkurzał się, w tej małej rudej odnalazł siebie sprzed kilku lat, tak samo błyszczały mu oczy,  z tak samo rozdziawioną buzią stał i patrzył na starszych skoczków,i jak się później okazało, podobnie ćwiczył wybicia z progu skacząc z tapczanu

6 komentarzy:

Nefretete pisze...

yay zakochałam się w tym opowiadaniu! Szkoda, że nie dostałam informacji, ale cóż - czasem też zapomniałam cię powiadomić.
Wydaje mi się, że każdy fan skoków, który kocha ten sport za to, jaki jest, a nie za skoczków, co najmniej raz w życiu pragnął stanąć na skoczni i... skoczyć. A jeżeli nie, to nie jest prawdziwym fanem.
Ona skoczyła. Simona - od razu Amman się kojarzy.
A Kamil ma pecha. Chciało mu się spełniać marzenia - niech fundację założy ;D

muffin pisze...

Rzeczywiście, Pan Stoch wyhodował niezłego potworka :D Ale to dobrze, że dziewczyna jest taka uparta i nie daje sobą pomiatać! Ja na jej miejscu od razu bym się poddała, szczególnie po tym treningu. Ale Simona to Simona, twarda babka :) Zazdroszczę jej tego samozaparcia i silnej woli. U, niedobry ten, kto podłożył Potockiej nogę, albowiem jego dola będzie od tej pory skazana na potępienie! :) Mam nadzieję, że jednak trener przekona się, co do tej rudej dziewczyny i da jej szansę na skoczni :3
[rainbow-jump]

Gabrielle pisze...

Krzysiek Miętus - szwagru! ;*
O tak, tak, trzymaj się Simona i nie pękaj, a daleko zajdziesz w życiu i jeszcze tym laskom od Babrie pokażesz :P
Ja chcę już ciąg dalszy! Ta historia strasznie mnie wciągnęła i nie mogę się doczekać dalszej pomocy Stocha, jego pięknej postaci i uporu Simony. :)
Jest szał :D

@ni@ pisze...

Ha, Simona to faktycznie nie jest typową dziewczyną:D I wcale nie chodzi mi tu o bawienie się lalkami, bo każda porządna kobietka miała w swoim życiu fazę 'samochodową', alternatywnie 'robotową', ale statystyczna kobietka raczej nie marzy o zostaniu skoczkinią narciarską. Na szczęście marzenia właśnie po to są, żeby je spełniać, bez względu na to jak abstrakcyjne by nie były;)
Pozdrawiam;*
[droga--do--gwiazd]
[resumption]

Kasiek pisze...

Witam serdecznie. Na wstępie przeproszę, że zaglądam dopiero teraz. Wcześniej jakoś nie potrafiłam wygospodarować sobie wolnej chwilki - dzisiaj jednak udało mi się to! :-)
Ciekawy pomysł na opowiadanie. Widać, że Simona jest mocno zdeterminowana, ma sprecyzowane marzenia i za wszelką cenę do nich dąży. Na dodatek znajomość skoczka narciarskiego, tudzież Kamila Stocha, na pewno pomoże jej wedrzeć się przebojem do drużyny - chociażby - młodzików.
Wiesz, co mi tutaj przeszkadza? Oczywiście, jeśli mogłabym Ci doradzić, to zmieniłabym graficzną formę publikowania tekstu. Bowiem piszesz w ciągu. Dialogi powinny raczej rozpoczynać się od nowego akapitu - wtedy dużo lepiej się czyta z powodu przejrzystości :-)
Pozdrawiam.
www.flying-wings.blog.onet.pl
www.gust-of-wind.blog.onet.pl

P.S. Zapraszam do siebie ^^^.

NicolAlice pisze...

Opowiadanie świetne.
Kamil będzie mieć problem,bo jedno jest pewne Simona sobie nie odpuści i będzie dalej trenowała, będzie chciała wejść do drużyny i brać udział w normalnych konkursach gdzie np bierze Kamil :D