sobota, 24 września 2011

6.Ten kto chce, szuka sposobu,ten kto nie chce szuka powodu.

 Rok później.
Kombinacja szybko mnie znudziła, bo bieganie na nartach jest cholernie nudne, ponadto, trenerzy koniecznie chcieli się mnie pozbyć,(cóż Simona potrafiła narozrabiać) więc w dniu swoich jedenastych urodzin zostałam oficjalnie przeniesiona do sekcji skoków. Z adnotacją, że mają mnie trzymać na smyczy,w kagańcu i najlepiej w klatce. ( heh, nie nie czułam się upokorzona, byłam szczęśliwa, że nie będę musiała już biegać na nartach - to okropnie nudne). W KN główny nacisk kładzie się na biegi, skoki, to sprawa drugorzędna, więc miałam sporo do nadrobienia, bo chłopacy już mieli swoje pierwsze skoki za sobą. W czasie świątecznej krzątaniny podsunęłam mamie do podpisu kartkę ze zgodą na przejście do sekcji skoków- podpisała nawet nie czytając (kocham ją za to roztrzepanie).  Taaak, super, tylko w nartach biegowych słabo da się skakać, a na kaucję żeby wypożyczyć narty z klubu nie mam kasy. Posmutniałam i parę dni chodziłam przybita, nie dość, ze nie miałam na czym skakać, to jeszcze Kamil był na jakimś konkursie. A właśnie!!!!!skoki - poleciałam włączyć telewizor.  Niestety - okupowały go Barańskie. Wstrętne jędze, nie dość, że nic cały dzień nie zrobiły to jeszcze uzurpowały sobie prawo do pilota.
- czego? - warknęła Laura
- przełącz, skoki chciałam obejrzeć- powiedziałam stanowczo. 
- chyba ci odjebało, szczeniaro, Kevin leci, nie widzisz?? - odezwała się Beata.
- Gówno mnie to obchodzi, chcę oglądać skoki!!! - próbowałam zabrać dziewczynom pilota. Skończyło się na paru siniakach, u mnie niestety.
-I tak je obejrzę - wściekła wyszłam z pokoju. Wredne żmije, ja wam dam Kevina, naoglądacie się aż wam w pięty pójdzie.  Wiem!!!!!, rodzice Kamila, oni na pewno oglądają, może z nimi obejrzę. Zapukałam. Otworzyła mama Kamila.
-O! dzień dobry Simonko, Kamila nie ma.- powiedziała z uśmiechem
- Dobry wieczór Pani Krysiu, wiem, ja chciałam, czy mogła bym, czy mogę obejrzeć z Państwem skoki, kuzynki nie chcą mnie do telewizora dopuścić?? - wydusiłam, ze łzami w oczach. 
- Pewnie, zapraszam - powiedziała ze śmiechem.
- Mamy jeszcze jednego kibica - zaśmiała się, sadzając mnie na wielkiej poduszce przed telewizorem.
-Kaziku,Marto, Asiu poznajcie, to Simona, Kamila koleżanka z klubu.
Tata Stoch zrobił wielkie oczy.
-To ta mała,o której opowiadał Kamil.?
Głupio mi się zrobiło
-Dobry wieczór -  wykrztusiłam nieśmiało - Simona Potocka - przedstawiłam się.
- Kazimierz Stoch, witam, - uśmiechnął się - to ty koniecznie chcesz skakać??
-Tak. powiedziałam nieśmiało (no ej co to przesłuchanie??) Na pewno nie będę przeszkadzać??
-Kamil by nam głowę urwał, gdyby się dowiedział, że ci nie pozwoliliśmy, a poza tym znamy Barańskie, więc nie ma problemu - odezwała się Marta, starsza z sióstr Kamila. Marta jestem.
- Gdzie lepiej obejrzysz skoki, jak nie w domu skoczka?? zapytała Asia - siadaj. 
- Asia - podała mi rękę, badawczo mi się przyglądając.


Fakt, gdzie panuje najlepsza atmosfera do oglądania skoków niż w domu skoczka??Państwo Stochowie mieli fajny sposób oglądania skoków. Siedzieli z umazanymi farbą buziami, z szalikami, trąbkami i innymi gadżetami na podłodze w salonie, że o masie czipsów, coli i innych przegryzek nie wspomnę. Całą rodziną. Ciekawe, czy fakt, że moje policzki też zostały umazane białą i czerwoną farbką, coś oznaczał, czy po prostu, znając Barańskie chcieli mi sprawić przyjemność? nie ważne.
Po każdym dobrym skoku polskiego skoczka piszczeliśmy, skakaliśmy i wariowaliśmy jak dzieci. Na początku trochę mi głupio było,więc siedziałam cichutko,ściskając kciuki, ale szybko mi przeszło i jak nasi wygrali pierwszą serię, Marta tak trąbnęła mi do ucha, że musiłałam rąbnąć ja poduszką. Zaśmiała się i oddała mi swoją. Powygłupiałyśmy się trochę. A mama Kamila rozmawiała przez telefon.
- Tak, jest u nas, kuzynki nie pozwoliły jej obejrzeć. Dobrze, jasne,jesteś pewnien? tyle na nie odkładałeś, no może masz rację, skoro mają stać, bez użytecznie. Dobrze nie ma problemu. Pa synuś, powodzenia.
Całą drugą serię prowadzili Austriacy, dzięki czemu mogłam pozwolić sobie na mało wybredne komentarze, pod ich adresem, życząc im połamania nart, bocznego wiatru i innego tsunami, czy co tam akurat było w pobliżu.
Ostatecznie Polacy uplasowali się na drugim miejscu, kurcze, że nie mam jak pogratulowac Kamilowi i chłopakom.
- Nie źli są, ci dwaj młodzi nie źle rokują, Kamil mówił, że są świetni - mruknęła Aśka, patrząc na wyczyny Autów.
- Do czasu- warknęłam wściekła - do czasu.
- Ocho, Simona ma chyba chrapkę na miejsce Autów na podium - zaśmiał się Pan Kazik, widząc moją minę.
-Dziękuję, dobranoc i ..... przepraszam za kłopot - wybąkałam speszona.
- Żaden kłopot. Przyjdź jutro, jeśli masz ochotę, jutro chłopaki tez skaczą - powiedziała Pani Krysia
- Ojej, chętnie, bardzo dziękuję. Dobranoc. 
-Mała czekaj, odprowadzę cię - Marta zerwała się z podłogi i zapięła psa - i tak muszę Diabła wyprowadzić.
Kto go tak nazwał?? - Parsknęłam.
-Mój mądry brat. Zaśmiała się- ale opowiem ci jutro, bo to dość długa historia.
Weszłam do domu od strony ganku, więc i tak nikt mnie nie zauważył, w tej całej krzątaninie.
Hm, kabel od kablówki i martwy szczur? spojrzałam na zegarek,- Ooo, Jeszcze leci ten ich głupi Kevin- scyzorykiem, który dostałam od ojca, a z którym NIGDY!!!! się nie rozstawałam, przecięłam kabel wkłądając jego końce w pysk szczura (że jak cos to on przegryzł kable, i tak nie żył, więc jemu to bez różnicy) i szybko uciekłam, zanim te dwa potwory dojdą, co się stało.

poniedziałek, 19 września 2011

5 K.S. Start Zakopane- drogę przez mękę czas zacząć.

Beata dorwała mnie w szkole na korytarzu  okazało się , że nie tylko ona wzdycha do Kamila, ale połowa lasek z jej klasy dałaby się pokroić za jeden jego uśmiech.
Złapała mnie za ramię 
- mówiłam ci , że masz się od niego odczepić????? on jest mój, rozumiesz mój, a ty mała ruda przybłędo wracaj tam skąd przyjechałaś, nikt cie tu nie prosił.  
-Schudnij najpierw kabanie - rzuciłam w stronę Beaty 
- bo co??? warknęła. 
-Bo jesteś taka gruba, że łatwiej cie przeskoczyć niż obejść - palnęłam, ale widząc co się święci natychmiast uciekłam. No sorki Becia, ale zapomnij, że dogonisz przyszłą mistrzynię Świata w skokach narciarskich. 

Kurde ale jak ja wrócę do domu??? o żesz w mordę, o tym nie pomyślałam, no trudno, nie wracam.
Usiadłam na skraju drogi i zastanawiałam się co dalej. Nie wytrzymam z tymi pindami w jednej szkole jeszcze osiem miesięcy.
Nie, mama musi mnie przenieść do innej szkoły, ja nie wytrzymam z tymi potworami.
Dwa dni później, dowiedziałam się, ze przez jakiś czas chłopaków nie będzie bo wyjeżdżają na zawody,do miejscowości, nazwy której nawet nie potrafiłam wymówić, no ej, a ja???? a moje treningi.  Chodziłam smutna,zła, rozczarowana. Nie odzywałam się nawet do Kamila, no bo jak on tak mógł, po prostu zabrać się i wyjechać??? 

-Hej, co jest, coś taka nie w sosie, 
-  o cześć Miętusku - a bo chłopaki wyjeżdżają, 
-noooo, wiem na zawody jadą, kurcze ale im zazdroszczę,- ekscytował się Miętus
-mhm, mruknęłam tylko.
-Idziemy na skocznię - rzucił tylko hasło, ale mi więcej nie trzeba było.
-Pewnie, zerwałam się z drogi i popędziłam za nim.

Wracałam do domu, szczęśliwa i nawet pokemon nie mógł mi tego zepsuć.

-Mamo, mamo - wparowałam do pokoju, podpiszesz????? Proszę!!!!!!!!!!!!  
-A co to???  mama podejrzliwie spojrzała na pieczątkę

Wyrażam Zgodę na udział ............................ w zajęciach sportowych K.S.Start Zakopane w sekcji Kombinacja Norweska w Grupie dzieci. 


Proszę - spojrzałam błagalnie. 
Mama podpisała, i zaczęła się droga przez mękę. Cóż jedyna dziewczynka w klubie nie ma łatwo. Cud chyba jakiś, że zgodzili się mnie przyjąć. Kombinacja Norweska - cóż od czegoś trzeba zacząć. 
W sumie, ani ja ani trenerzy nie wiedzieliśmy na co się piszemy. 

@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
wiem króciutki i nudny, ale od następnego rozdziału akcja zacznie się pomału rozkręcać - obiecuję.

sobota, 10 września 2011

4. Powkurzajmy Laurę ;p

Pamiętniczku, wczoraj byłam na drugim treningu, nudy yyy, znów to samo, bieganie, skakanie, rozciąganie i ćwiczenia kondycyjne, wrrrr, ja chcę już założyć narty. IEEE, no tak, ja przecież nie mam nart, a te cholery mi nie pożyczą. No to mamy problem.  Dobra, później będę się tym martwić, teraz muszę lecieć do domu, odrobić lekcje,posprzątać i iść spać, bo jutro zajęcia mamy na ósmą, więc warto się wyspać.  Niestety. Dom Barańskich to drewniana góralska chata, więc nie tak łatwo ją sprzątnąć. Ok, miałam pomagać w domu - ale szorować wielką szczotą drewnianą podłogę to już przesada. Oczywiście pomysł mojej kuzyneczki Lauruni, zemsta za to, że Kamil ja olewa. No tak, bo to moja wina, ze jest głupią pindą i wygląda jak piętnaste dziecko ciecia.  Ale dobra, niech jej będzie, ciotka dała nam dach nad głową, możemy u niej mieszkać, żywi nas, pomaga mamie znaleźć pracę, ciocia jest fajna, tylko te jej dwa nieudane doświadczenia noszące imiona Laura i Beata. Wstrętne rozwydrzone pannice. Leniwe pindy którym wydaje się, że młodsza kuzynka będzie ich popychadłem, o nie moje kochane, nie ze mną takie numery.Ja wam pokażę.

Tej samej doby- środek nocy

- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa,aaaaaaaaaaaaaa, aaa aaa,aaa aa pająk, pająk, zabierzcie go, ratunkuuuuuuuuuuuuuu aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa- Laura podskakiwała i wydzierała jak opętana,strzepując z włosów olbrzymiego krzyżaka. Obudziła oczywiście cały dom swoimi wrzaskami więc między siostruniami wybuchła kłótnia, bo Beata z kolei lubiła się wyspać i potrzebowała do tego grobowej ciszy. 
-Zamknij się idiotko - warknęła na nią Becia.  
-Sama się zamknij pierdolona pokrako, ciekawe gdybyś ty obudziła się z wielkim pająkiem na włosach, czy byłabyś cicho -  próbowała laczkiem zabić pająka, ale ten był szybszy i wlazł w jakąś dziurę w podłodze unikając tragicznego losu.  Hi hi,Miętus miał świetny pomysł z tym pająkiem, dobrze ze stworzonko zdążyło uciec, bo dwie godziny go łapaliśmy. 
Udając, że nie wiem o co chodzi wylazłam z pokoju przecierając zaspane oczy
  - łeeeee, co się dzieje?? ktoś się włamał????
- nie, powiedziała mama -Laura wystraszyła się pająka. 
-Pfiu, prychnęłam, też coś - mały pajączek i tyle wrzasku????  
-Zamknij pysk gówniaro, to była olbrzymia tarantula, mutant jakiś, a nie żaden malutki pajączek - wydarła się Laura. Usiadła w kuchni na krześle i podkuliła nogi, oświadczywszy, że nie zejdzie, póki ta bestia nie zostanie zabita.  
-Laura, nie odzywaj się tak do Simony - upomniała ja mama ,a poza tym, jak chcesz to sama sobie zabijaj tego pająka, Sim rano idzie do szkoły i musi się wyspać.  
-Dobrze Ciociu - przepraszam - zaćwierkała słodko
- sorki młoda- wystraszyłam się, pogłaskała mnie po głowie udając najlepszą kuzynkę świata. Jędza. Wróciwszy do pokoju wyjęłam z szuflady zdjęcie taty, w mundurze z bronią, tylko to mi zostało - byłbyś ze mnie dumny - powiedziałam i pocałowałam obrazek.

Rano, od świtu oczywiście cały dom stanął na głowie bo Laura gotowa była deski pozrywać, byle tylko dorwać " tą wściekłą bestię".  
-Simi śniadanie - zawołała mama
idę, już idę - krzyknęłam, chowając zdjęcie ojca pod poduszkę.  Ubrałam się i zbiegłam na dół o mało nie potykając się o burdel jaki zrobiła Laura.  Szczęście, że ciocia ma dziś wolne i będzie w domu - przynajmniej te dwa pokemony mam z głowy. Ciotka nie pozwalała im mnie gnębić - ale i tak zawsze znalazły sposób, żeby mi dopiec.  Szybko wpałaszowałam najpyszniejszą pod słońcem jajecznicę ( taką ze świeżych jaj, z masełkiem, szczypiorkiem) zagryzając chlebem, musiałam przecież jeszcze złapać Kamila.  Wiedziałam, ze też miał do szkoły na ósmą, a te dwa stwory szły do budy dopiero na 12,00 i to tylko na jakieś zajęcia dla kończących szkołę.  No tak trzy klocki pieszo i będę w szkole.

-Cześć ruda kito - poczułam na włosach czyjąś rękę targającą moją grzywkę
- i jak po treningu????  Fajnie - dzięki że mnie zabrałeś.  
A lekcje odrobione????  wrrrr, co za pytanie 
 - pewnie że tak.
- mam sprawdzić? - droczył się ze mną Kamil. Zatrzymałam się, wyjęłam zeszyt i podałam mu
- Masz - rzuciłam z naburmuszoną miną.  
- Dobra, dobra, żartowałem.  
Śmiesznie wyglądaliśmy idąc razem piaszczystą drogą, on wysoki blondyn o niebieskich oczach, jak na swój wiek, całkiem nieźle zbudowany i ja małe, chude i w dodatku rude stworzonko z zielonymi patrzałkami ledwo nadążające za starszym kolegą. Wyglądałam jak jego młodsza siostra, nie jak koleżanka. ( W sumie ciekawe od kiedy 13 latkowie kumplują się z dziesięciolatkami - ale cóż,Kamiś ponoć zawsze chciał mieć młodszą siostrę).

Podziwiałam go jak dzielnie i dumnie znosił docinki kumpli typu o , Stoch ma nową panienkę , co Stoch, to twoja laska???  Ignorował to, a ja miałam ochotę pozabijać tych jego pożal się boże kolegów.
To Kamil nauczył mnie, że nie zawsze warto się odzywać, czasem lepiej odpuścić, ale zrozumiałam to niestety kilka lat za późno.
 @@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
Wszelkiego typu uwagi mile widziane, więc dziękuję, Na prośbę Kasiek ( której dziękuję) postaram się rozdzielać dialogi w bardziej czytelny sposób, myślę, że już lepiej będzie się czytać, ale jeśli nie, to piszcie śmiało.bo mój Office czasem szaleje,a w końcu to wam ma się wygodnie czytać.

poniedziałek, 5 września 2011

3. Pierwszy trening

Dwa tygodnie później - siedziałam w szkolnej ławce na matematyce- mój ukochany przedmiot, zawsze lubiłam matmę i wf.. I mam w klasie nowego kolegę - Krzysiek Miętus, ( kto mógł przewidzieć, że kiedyś będziemy razem skakać?? ) . Nie, nie miałam koleżanek, za to spore grono kolegów - dziewczyny były nudne - lalki, ubranka, ciuszki - ohyda, jakoś nie mój świat, co też nie przysparzało mi przyjaciółek, za to godzinami mogłam słuchać opowiadań Kamila i innych skoczków, siedziałam, z rozdziawioną buzią i marzyłam, żeby kiedyś założyć narty.
Pierwszy miesiąc szkoły miałam za sobą - mama obiecała mi, że jeśli będę miała dobre oceny nie będzie mi zabraniała wizyt pod skocznią, więc starałam się o jak najlepsze oceny, żeby móc wyrwać się chociaż na godzinę, popatrzeć jak chłopacy skaczą.

Nabrałam już odwagi i nie chowałam się za drzewami ale siadałam na trybunach, gapiąc się godzinami w próg skoczni.
"Podoba ci się???" zapytał jakiś facet w kombinezonie skoczka - aż podskoczyłam ze strachu - "spokojnie, nie bój się, nic ci nie zrobię"- uśmiechnął się rozbawiony-"Od jakiegoś czasu zauważyłem, że nas obserwujesz"- (nie dało się nie zauważyć )- inne dziewczynki bawiły się Barbie a ja biegłam popatrzeć na skoczków. "Chciałabym tak" - powiedziałam cicho - "wiem,Kamil mówił że poznał dziewczynkę która chce skakać. Boże dzieciaku, to bardzo ciężka praca, na pewno chcesz". "Tak" - spojrzałam jak zaczarowanaa i tak moje wielkie zielone oczy miały chyba wielkość piłeczek do tenisa.


"Trenerze, trenerze" - Kamil wpadł do klubu grubo przed zajęciami -"mam do Pana prośbę, mam kandydatkę na skoczka, mogłaby chociaż spróbować, bo mi żyć nie da". "Kandydatkę?, czyś ty do reszty zgłupiał Kamil - wiesz, że dziewczyny to tylko kłopoty". "Bardzo Pana proszę, niech chociaż spróbuje, zobaczy, że to ciężkie życie i może sama zrezygnuje". "No dobra, przyprowadź ją" zaśmiał się trener. 

Dzień później
"Mamo, mamo, zobacz", - pokazałam mamie klasówkę z matmy z oceną bardzo dobrą -  "no ślicznie gratuluję", przytuliła mnie mama. "Mogę iść na skocznię???" "Możesz", już chciałam wychodzić kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. "Dzień dobry" -  usłyszałam znajomy głos ",jest  Simona?". Wyszliśmy szybko, żeby mama nie zdążyła się rozmyślec. "Chcesz wziąć udział w naszym treningu??"  Podskoczyłam jak oparzona, "no pewnie "-"w dżinsach????" zaśmiał się Kamil, "niewygodnie ci będzie" . Poleciałam się przebrać - nigdy w życiu nie miałam takiego tempa, po trzech minutach stałam przed nim zwarta i gotowa do ćwiczeń.
"Tempo masz nie złe" - pochwalił mnie Stoch - "zobaczymy jak ci pójdzie".  Niestety, byłam na treningu młodzików, Kamil ćwiczył w innej sali, ale i tak był to najszczęśliwszy i najcięższy dzień w moim życiu. "Boże Stoch skąd ty ją wytrzasnąłeś" - zapytał nagle trener." A co???" Kamil przestał robić przysiady - "ona ma chyba ADHD, albo wpadła do kociołka z RedBullem, ten dzieciak jest nie do zdarcia.   Małe to to takie, a zadziorne, wyobraź sobie, że kopnęła w kostkę starszego i większego od siebie chłopaka z grupy Juniorów, bo jej powiedział, że jest mała,ruda i wredna i że nie nadaje się tutaj, po czym obróciła się na pięcie i pobiegła dalej". Kamil zaśmiał się tylko -" będzie miała charakterek".  "No twarda jest, skręciła kostkę a mimo to ćwiczyła jakby nic się nie stało." rzucił trener.
************
Na treningu była, krótka rozgrzewka, nie sądziłam, że chłopacy są tak wredni i podli, jakiś pajac próbował podstawić mi nogę po tym jak kopnęłam w piszczel jego kolegę, skręciłam stopę i poleciałam na ziemię, bolało jak diabli, ale nikt nie będzie popychał Simony Potockiej, wstałam i ćwiczyłam jakby nic się nie stało, chociaż noga puchła coraz bardziej, nie powstrzymał mnie nawet lekarz.  20 okrążeń dookoła sali, trzy serie po 10 pompek, ćwiczenia rozciągające,brzuszki, pajacyki, znowu biegi i tak przez 45 minut.  Do domu wracałam posiniaczona i obolała ale szczęśliwa. Kamil chciał mnie zanieść, ale mu nie pozwoliłam, Potoccy nie pękają - zawsze mi to powtarzałeś tatku, pamiętasz??

"Rany boskie, co ci się stało" - zapytała mama widząc zabandażowaną kostkę i posiniaczone ręce," NIC" powiedziałam krótko i poszłam do pokoju. Co miałam jej powiedzieć, że Kamil zabrał mnie na trening,???  Nieee, to nie był dobry pomysł - "łaziłam po drzewach i zsunęłam się po gałęzi." - skłamałam. "Boże dziecko, nie możesz mieć jakiś normalnych koleżanek i bawić się lalkami???? "  "Lalki są nudne, wolę samochody". Tak, bardzo lubiłam psuć zabawki i patrzeć co mają w środku, w większości składałam je później do kupy. "Ten Kamil cię tak posiniaczył????" że też matka zawsze musi wyskoczyć z jakimś głupim pytaniem,"NIE!!!!"," to co się stało???", "nic,mówiłam już".  "Kamil mi nic nie zrobił, on jest ok".  Wzięłam prysznic i poszłam spać. Rano postanowiłam poćwiczyć wybicie z progu wieszając pranie - głupi pomysł wiem, ale załapałam bakcyla - cóż Panie Stoch, stworzył Pan potwora.
Rano kiedy Kamil szedł do szkoły zaśmiał się widząc jak wyskakuję z taboretu i próbuję złapać linkę zawieszoną sporo nad moją głową -  pomachałam mu tylko, jak przechodził, i wróciłam do swoich zajęć.

Po szkole na treningu skoczków
"Jak tam ten twój mały rudzielec??" zapytał trener. Kamil parsknął tylko -" jak rano szedłem do budy wyskakiwała ze skrzynki na podwórku, chyba ćwiczyła wybicie z progu, bo tak jakoś podobnie to wyglądało".  "Ja coś czuję, że ona nie da się tak szybko zniechęcić" - zaśmiał się Małysz, który ćwiczył razem z chłopakami - "rozmawiałem z nią kiedyś i widziałem wyraz jej twarzy - zakochała się w tym. Jest ambitna - i jak na dzieciaka - cholernie zdeterminowana."
"No to mamy problem, co z nią zrobimy ????" Zapytał Kamil mając nadzieję, że ruda odpuści sobie treningi.  "Ty ja przytargałeś, to teraz się nią zajmij???" - rzucił krótko trener -" a co ja niańka jestem???".  Lubił tą małą, ale teraz już trener przesadził.   "Ty ją przyprowadziłeś" - trener wzruszył ramionami - "powiedz jej żeby więcej nie przychodziła i tyle.". "Taa, aha, już", Kamil nie miał serca odebrać dziecku marzeń - "aaa, może sama się znudzi" - machnął ręką i wrócił do zajęćJak wracał z treningu ja wracałam ze szkoły więc spotkaliśmy się w połowie drogi. Dobrze, że przyszedł, bo znów musiałabym kopnąć jakiegoś chłopaczka, który mi dokuczał, a tak Kamil zrobił z nim porządek.  Chodził do ostatniej klasy i od nowego roku szedł do liceum sportowegoSzedł dość szybko bo musiał się jeszcze uczyć, więc dreptałam dzielnie za nim starając się nadążyć.  Opowiadał co robili na treningu a ja chłonęłam jak gąbka, każdy jego komentarz dotyczący techniki skokówBył wkurzony, miał iść z kumplami na imprezę, a miał mnie na głowie - małą, drobną, rudą istotkę która wpatrywała się w niego jak w obraz - i jakby tego było mało, musiał ze mną ćwiczyć, bo nie utworzono sekcji dziewcząt, z piętnastu ja zostałam sama i a za nic nie chciałam zrezygnować, więc Kamilowi przypadła w spadku jeszcze jedna siostra.  Ale nie wkurzał się, w tej małej rudej odnalazł siebie sprzed kilku lat, tak samo błyszczały mu oczy,  z tak samo rozdziawioną buzią stał i patrzył na starszych skoczków,i jak się później okazało, podobnie ćwiczył wybicia z progu skacząc z tapczanu