poniedziałek, 29 sierpnia 2011

2. Nie trać wiary w marzenia - tyle ich do spełnienia

Zakopane, Sierpień 2000


Po kolejnej kłótni z jedną z kuzyneczek z piekła rodem znowu poszłam pod skocznię, miałam dość, nie jestem sprzątaczką dla jakiejś pańci, która ma nasrane w głowie. Zastanawiałam się jak wyrwać się z tego piekła, mama miała dość roboty, szyła żebyśmy miały co jeść. Tyle innych miejsc na świecie a ona musiała wybrać akurat to cholerne Zakopane.  Stałam i patrzałam, marząc o tym żeby kiedyś samej móc oderwać się od skoczni i pofrunąć, jak najdalej stąd. 
To przez Ciebie tato, pamiętam jak podnosiłeś mnie sobie nad głowę i udawaliśmy, że jestem samolotem, pamiętasz??


"Cześć - obserwuję cię od dłuższego czasu - co tu robisz ????" ktoś wyrwał mnie z zamysłu . Podniosłam głowę. Mały, niepozorny, choć starszy chłopaczek z rozwianymi włosami, opierał narty o ramię. eeee,yyyyy, poczułam że się czerwienię co przy moich rudach włosach musiało wyglądać zgoła dziwnie-" przyszłam popatrzeć - fajnie skaczecie, też bym tak chciała". Chłopak spojrzał zdziwiony, "Tyyy??? a co , bo dziewczyna to zaraz gorsza???"- wypaliłam -" nie, ale myślałem, że dziewczynki w twoim wieku bardziej wolą lalki niż ciężką pracę" - zaśmiał się." Lalki są dla cieniasów" - rzuciłam odważnie jak na dziesięciolatkę." Ile ty masz właściwie lat?" zapytał - "dwanaście" - skłamałam, - "ta jasne, a ja dwadzieścia" - odpowiedział, "dobra, nie ważne jak ci na imię - Simona" - odpowiedziałam, chociaż mama powtarzała, żebym nie gadała z nieznajomymi chłopakami. Ale jak nie pogadam to nie poznam - proste prawda???
"A mi Kamil, ty jesteś ta nowa, co mieszka u Laury i Beaty Barańskich??" " ja - bo co""Współczuję kuzynek" - rzucił tylko - "chodź odprowadzę cię, ciemno się robi."  warknęłam, na niego, nienawidziłam być tą nową od Barańskich.
"Gdzieś ty była tyle czasu?" - wrzasnęła matka kiedy w końcu weszłam do domu, "jest już ciemno, dobranocka się dawno skończyła"-  o boże,myślałam, że umrę ze wstydu, Kamil stał w sieni a ta o dobranocce -" mamo" - zaczęłam - "co mamo, gdzie byłaś???"." Pod skocznią"- wypaliłam nagle, "co??? gdzie??? sama wracałaś taki kawał, czyś ty zwariowała???"." Nie sama, Kamil mnie odprowadził" - "jaki znowu Kamil?" Mama załamała ręce. "Dobry wieczór"- odezwał się rozbawiony - "znalazłem ją pod skocznią i odprowadziłem, Kamil jestem". Matkę zamurowało. "Dziękuję "- powiedziała - "mam nadzieję, ze Sim nie sprawiała problemów" - "nie, stała grzecznie i obserwowała nasz trening". Dopiero teraz mama zobaczyła że Kamil ma narty. "Ufff, myślałam, że znów jej coś do głowy strzeliło - przepraszam za kłopot". " Żaden kłopot, mam po drodze,wujostwo mieszka kilka domów dalej".  Kamil chciał zapewne coś jeszcze powiedzieć ale z pokoju wyszła Laura i widząc go wpadła do pokoju swojej siostry z głośnym okrzykiem, że KAMIL STOCH jest u nich. Ten widząc co się święci pożegnał się szybko i wyszedł zanim Panny Barańskie zdołały go dopaść. No cóż Laura i Beata nie były lubiane. "A ten co tu robił, po co przyszedł?" dopytywała Laura - "Simone przyprowadził" - odpowiedziała mama - "cooooo????" warknęła Laura, one z Beatą od kilku lat próbują poderwać Kamila a ta mała,przebrzydła gówniara wychodzi na chwilę z domu i zaraz odprowadza ją najfajnieszy chłopak w obrębie stu kilometrów - o nie, tak być nie może.
Dopadły mnie pokoju - "skąd go znasz - mów bo zarobisz, smarkulo" -" ja go wcale nie znam" - broniłam się-" jakbyś go nie znała, nie odprowadzał by cie do domu,trzymaj się od niego z daleka bo pożałujesz" - "puść mnie" - kopnęłam Laurę w piszczel. "Ty smarku cholerny" - wrzasnęła Beata - i szarpnęła mnie za włosy - "zostaw go w spokoju - Kamil jest nasz,rozumiesz bachorze - nasz". Zamknęły mnie na noc w pokoju na klucz.
Rano  udało mi się przejść po balustradzie i  zanim gwiazdy wstały  miałam już zjedzone śniadanie.
"Kochanie,musimy pomyśleć o szkole dla ciebie" - zaczęła mama - "sportowa"- odpowiedziałam pewnie  - "sportowa albo ucieknę" -" jak sportowa? córuś, no co ty" - " SPORTOWA"- powtórzyłam pewnie " i na jaki profil" ??? - "na skoki narciarskie"-wypaliłam dokańczając kanapkę -matka załamała ręce "ale sportowe jest dopiero gimnazjum, nie ma podstawówki, przez ten czas musisz chodzić do szkoły. A potem mam nadzieję, że ci ta bzdurna sportowa szkoła wywietrzeje z głowy".


Dwie godziny później korzystając z ostaniach dni wakacji znów byłam pod skocznią , podpatrywałam jak chłopacy ćwiczą, żeby później w domu w tajemnicy powtarzać te ćwiczenia, w wieku niecałych jedenastu lat wiedziałam co będę robić w życiu - obiecałam sobie, że kiedyś razem z Kamilem staniemy na najwyższym miejscu podium. Nie wiedziałam jeszcze co mnie czeka i jak trudna i ciężka droga przede mną - ale miałam cel, miałam marzenia.
@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
rozdziały na razie nudnawe, ale obiecuję, że akcja się rozkręci więc błagam wytrzymajcie jeszcze kilka rozdziałów.

niedziela, 21 sierpnia 2011

1,List do ojca

Podczas segregowania rzeczy przed przeprowadzką do mojego samodzielnego mieszkanka, (niezupełnie samodzielnego, ale o tym później) natrafiłam na jakiś stary zeszyt. Szary, brudny, strasznie sfatygowany, chciałam go wyrzucić, ale coś kazało mi go otworzyć. Boże,mój stary pamiętnik. 

Innsbruck 20 lutego 2004 r.


26 czerwca 2000 roku moje życie stanęło na głowie, po tragicznej śmierci ojca przeprowadziłyśmy się z matką,do jej kuzynki,do Zakopanego. Nienawidzę tego miejsca, mam wrażenie, że koty tu dupami miauczą, nic się nie dzieje,nudy, nudy, nudy. Matka z zawodu krawcowa ledwo wiąże koniec z końcem, kuzynki nie umilają mi życia traktując jak gorszą od siebie ,ciotka jest miła, ale jej zołzowate córunie są okropne - ja wam jeszcze pokażę.

Kochany tatusiu 
 Wiem, że ten list do ciebie nie dotrze, i że nigdy go nie przeczytasz, mimo to postanowiłam do ciebie napisać. Wiem, że nigdy nie popatrzę jak grzebiesz w silniku, nie pokażesz mi już co i jak, ale to nic, to przecież nie takie trudne,wierzę, że jesteś teraz przy mnie i obiecuję, że zrobię wszystko, żebyś był ze mnie dumny.
Znów pół dnia spędziłam pod skocznią stojąc i gapiąc się na dzieciaki trenujące skoki  - przychodzę tu od tygodnia - to pozwala mi zapomnieć - tak bym chciała założyć kiedyś narty, wybić się z progu i polecieć daleko, daleko, tatusiu - tak bardzo tęsknię, ty byś mnie zrozumiał, wsparłbyś moje plany jak zawsze, tak bardzo mi ciebie brakuje.

28 sierpnia 2000 - dziś poznałam fajnego chłopaka, ma na imię Kamil i jest jednym z tych chłopaków ze skoczni.  Pogadaliśmy chwilę, bo jak stwierdził widuje mnie tu dość często i zapytał co tu robię, Kuzyneczki jak się dowiedziały, że go znam o mało ich szlag nie trafił - szkoda że tak się nie stało, nienawidzę ich.
Od tamtej pory staliśmy się z Kamilem prawie nierozłączni - pomagał mi we wszystkim , nawet w stawianiu pierwszych kroków w świecie skoczków, wspierał, pomagał, dopingował a kiedy trzeba było to nawet stawiał do pionu. 
Mama na początku przeciwna tej znajomości ( nie dziwię jej się, ciągle wracałam poobijana, podrapana, posiniaczona, kilka razy nawet z rozbita głową,chociaż odkryła że mam nową pasję - bała się że ten cały Kamilek sprowadzi mnie na złą drogę i nie pomogły zapewnienia ciotki że Kamil pochodzi z porządnej rodziny.) Dopiero kiedy dowiedziała się gdzie tak z nim codziennie znikam na kilka godzin trochę się uspokoiła i zaczęła mnie wspierać.  Tak, tatusiu to właśnie on -Kamil Stoch - autor mojego sukcesu,mój mistrz, mentor i przyjaciel, to w jego starych nartach oddałam swój pierwszy w życiu skok, pod okiem profesjonalnego trenera, to on ubłagał trenera żeby dał mi szansę widząc jak kiedyś "wybijałam się z progu" usiłując doskoczyć do linki z praniem.  To on sprawił , że panny Stochówny ( jego starsze siostry) chodziły w sukienkach Barbary Potockiej a tydzień później chodziło w nich całe Zakopane,gdyż panny Stoch stanowiły w swoim czasie swoisty kanon mody i choć minęło ponad 10 lat,nadal Baśka jest  ich ulubioną projektantką,dzięki czemu mogłyśmy wyprowadzić się od ciotki.  To Kamil załatwił mi pracę w Klubie Sportowym i bronił przed docinającymi mi kolegami.   To w końcu Kamil wprowadził mnie na skocznie świata, choć ta droga nie była łatwa. To on we mnie wierzył kiedy mi tej wiary brakowało. Spodobał by ci się tato.  Napiszę jeszcze tatusiu do Ciebie, dobrze???? Kocham cię . Twoja Simona.


Kurczę, ale czad, po co ja to pisałam, nie wiem, może tak mi było łatwiej uporać się ze swoim życiem? zeszłam na dół, usiadłam przy kominku i otworzyłam następną stronę.   @@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
Niektóre rozdziały będą trochę krótsze,niż  te na poprzednich blogach, część z nich będzie pisana jako pamiętnik, albo listy do ojca  - uznałam, że tak będzie lepiej - zobaczymy. Zmieniłam też czcionkę, ale jeśli będzie dla was niewygodna w czytaniu, piszcie- bez problemu zmienię.

czwartek, 11 sierpnia 2011

Prolog

Miałam 14 lat kiedy pierwszy raz udało mi się stanąć na pierwszym miejscu podium, pokonując nawet samego Morgensterna ( uff - dobrze że Fis zmienił zasady i już 14 latki mogły startować w " dorosłych zawodach" ).  Kilka lat ciężkiej pracy nie poszło na marne. Po zawodach była oczywiście wielka biba dla zwycięzców - tylko jakoś nikt nie pomyślał że może wygrać osoba niemająca 16 lat więc alkohol lał się strumieniami.  A ja?? - przecież byłam dorosła - pokonałam niepokonanego i to o całe 10 metrów - a że miałam 14 lat, cóż , kto by się tym przejmował.

.........odprowadził mnie do domku i nawet nie zwróciłam uwagi, że wchodząc przekręcił klucz w zamku. Ponieważ wcześniej nie zdarzało mi się pić ( Kamil w roli przyrodniego starszego brata sprawdzał się aż za dobrze) miałam problemy z utrzymaniem się na nogach, więc ......... pomógł mi dojść do łóżka.  Zachwiałam się i poleciałam prosto w jego ramiona, a on zamiast mnie położyć i wyjść-
Złapał mnie za włosy - i co?? teraz już nie jesteś taka wygadana - odwal się -warknęłam próbując się wyswobodzić - zaśmiał się tylko - nie walcz i tak nie masz szans, ale jak będziesz grzeczna to nie będzie bolało - ...... tez był pijany,no może wstawiony, ale jako 14 latka nie miałam szans z dorosłym bądź co bądź, facetem - pchnął mnie na łóżko - Proszę nie - próbowałam go zepchnąć z siebie - na próżno. Proszę, nie?? teraz tylko tyle masz mi do powiedzenia - godzinę temu byłaś taka wyszczekana, a teraz potrafisz tylko błagać - roześmiał mi się w twarz. Upokorzyłaś mnie, przed kumplami, przed kibicami - przed dziewczyną - musisz mi za to zapłacić.  No dobra ten tekst, że ..... się już skończył, bo teraz ja wchodzę do gry był może i trochę bezczelny ale żeby aż tak się przejmować.  Przestań natychmiast - szarpnęłam ale przytrzymał mnie mocno śmiejąc się tylko - chcesz na ostro?? - na chwilę udało mi się oswobodzić dłoń , kiedy on rozpinał pasek więc uderzyłam go w twarz, drapiąc go przy okazji . Ty mała suko - krzyknął tylko,i uderzył mnie w twarz, zerwał ze mnie spodnie i po chwili poczułam przeszywający ból - coś we mnie pękło. Szarpałam, się i wyrywałam, dzięki czemu zerwałam mu bransoletkę z inicjałami. Nie tylko straciłam dziewictwo ale mój idol stał się największym gnojem na świecie.  Wychodząc rzucił tylko "nie waż się nikomu o tym mówić, a zresztą i tak nikt ci nie uwierzy - zniszczę cię".  Leżałam na łóżku zakrwawiona, skulona wyjąc z bólu i z rozpaczy, nakryłam się kołdrą i chciałam umrzeć.  Ponieważ za chwilę miałam wywiad, a długo nie wychodziłam z pokoju Kamil zorientował się, że coś jest nie tak. Wszedł bez pukania.
Sim ile można na ciebie czekać? - jezuuuuu, co ci się stało - krzyknął , chociaż od razu zorientował się co zaszło - kto ci to zrobił???? Wpatrywał się we mnie - ale ja siedziałam na łóżku nieobecna kiwając się w przód i w tył -  Sim, kto to był, rany zabiję gnoja. Simi - złapał mnie za głowę obiema rękoma próbując uciszyć moje łkanie - o wywiadzie nie było mowy.  Nie myśląc wiele, owinął mnie kołdrą, wsadził do swojego samochodu i zawiózł do szpitala informując tylko Łukasza, żeby odwołał mój wywiad.  Diagnoza była jednoznaczna - to był gwałt - Kamil zamarł.  Szpital musiał powiadomić policję - ponieważ w Austrii obowiązywało surowe prawo - a ja nie miałam jeszcze 16 lat.  W szpitalu pobrali próbki, ale i tak nie mieli ich z czym porównać, więc na nic się to zdało - dostałam tylko środki uspokajające i mogłam wracać do domu.
 Wracaliśmy w milczeniu - siedziałam w aucie gapiąc się w szybę - ale i tak nie wiedziałam co się dzieje dookoła. W pewnej chwili dotarł do mnie głos Kamila. KTO TO BYŁ??? SIM, MUSISZ MI POWIEDZIEĆ, KTO CI TO ZROBIŁ????  spojrzałam tylko w jego stronę i odwróciłam głowę. Nie, te dwa słowa nie chciały mi przejść przez gardło. Nie byłam w stanie ich wymówić. Grzęzły mi gdzieś głęboko w gardle, nie mogąc wydostać się na powierzchnię.  Kiedy znalazłam się w swoim pokoju, położyłam się na łóżko i tępo gapiłam w sufit, przez mój pokój przewijały się jakieś osoby, policja, Łukasz przyszedł z psychologiem, ale miałam wrażenie, jakby to działo się koło mnie.

Obudziłam się z krzykiem w środku nocy - siadając na łóżku.  Spoko Sim już jesteś bezpieczna- uspokajałam sama siebie.
Moją uwagę zwrócił błyszczący kawałek metalu -  srebrna bransoletka  - policjanci przeszukujący pokój ją przeoczyli. Musiała zerwać się w momencie szarpaniny i ulokowała między panelami. Zauważyłam ją tylko dlatego, że odbiła światło. ciekawe jak wytłumaczysz się dziewczynie z jej braku - pomyślałam. Założyłam ją na rękę, obiecując sobie, że już nigdy nie wróci do właściciela, a jej właściciel już nigdy nie stanie na najwyższym stopniu podium.

Tak wkroczyłam w dorosłe życie, pełne bólu, upokorzeń ale też niewysłowionej radości i chwały . Nazywam się Simona Potocka, a oto moja historia.
 ******************************************************************************

Ten rozdział pojawi sie jeszcze raz , ale narazie celowo ukryłam imię bohatera - a powkurzajcie sie trochę - a co !!! Jest to całkowicie wytwór mojej wyobraźni (czasem tak mam że wpada mi do głowy jekieś hasło - a wyobraźnia podsuwa mi różne obrazy , które ja mniej lub bardziej udolnie ubieram w słowa). Mam nadzieję że wam się spodoba.